Od pewnego czasu zastanawiałam się co jest ze mną nie tak 😉 Miało to miejsce zazwyczaj w okolicach września-października…
Dylemat pojawiał się, kiedy u koleżanek fotografek pojawiały się informacje o zapisach na sesje świąteczne.
Czułam, że ja też powinnam zaoferować takie sesje. I oferowałam.
Z pewnych przyczyn nie były to sesje dla mnie idealne. Dlaczego? Bo nie umiem robić sesji w pośpiechu. Nie umiem wyznaczyć 20-30 minut na jedną rodzinę i z zegarkiem w ręku pilować limitu czasu. To mnie stresuje 🙁
Nie potrafiłam też wpadać w szał zakupów i kupować welurowych kanap, czy kolejnych zestawów sukienek (których i tak mam zastrzęsienie w studio).
Co roku moda na sesje świąteczne się zmienia. W tym roku wszyscy mają takie tło, w zeszłym roku było inne… A ja podziwiam koleżanki po fachu, które poddają się temu rytmowi.
Oczywiście, sesje realizowałam. Ale jednak upychanie Was na tle w moim studyjku to niekoniecznie coś co chciałabym robić zawsze.
Chcę Wam dać okazję do ekspresji, emocji, biegania, przytulania – i takie sesje chcę Wam zaproponować w tym roku. I przez cały rok.
Oczywiście, z portretów świątecznych nie zrezygnuję, ale RODZINNIE – zapraszam Was w plener <3
Sesję udało mi się zrealizować dzięki uroczemu trio: Michalina, Milena & Julek <3
Sukienki w szalonym tempie last minute dostarły do mnie od cudownej Justyny z Asanti
Sesje możecie już zarezerwować sobie tutaj!